Rozdział 18
W domu nikogo nie zastałam. Nie miałam na nic sił, chciałam się tylko położyć spać. I spać, aż do usranej śmierci. Do końca mojego żywota.
Przebrałam się w dresy takie w których zazwyczaj chodzę po domu. Wzięłam z fotela koc i położyłam się na łóżku.
Dalej się wierciłam na tym łóżku. Gdy zamykałam powieki to zaraz je ponownie otwierałam i tak w kółko. Nie mam bladego pojęcia, ale przeszła mi taka myśl czy ktoś będzie za mną płakał gdy odejdę. Ostatnie wydarzenia w moim życiu przy stworzyły mi tyle trudu, tyle bólu. Nie wytrzymuję już fizycznie i psychicznie. Mam tak zwanego doła, lub co gorsza depresję.
Leżąc tak i myśląc nad swoim życiem, przypomniało mi się, że w torbę jest mały skarb. Wstałam tak gwałtownie, że aż mi się w głowię zakręciło. Chwyciłam torbę i wyrzuciłam z niej wszystko. Jak już cała zawartość leżała na podłodze zobaczyłam małe pudełeczko. Było pełne. Podeszłam do biurka na którym stała butelka z wodą. Wysypałam na dłoń jedną tabletkę. To była chwila. Na rękę nasypałam jeszcze 2. Wpatrując się tak w żółte pastylki modliłam się w duchu, by takie małe gówienko mi wrzeszczcie pomogło.
Połknęłam jedna po drugiej. Z powrotem położyłam się wygodnie na łóżku i czekałam na działanie tabletek.
Nie wiem zdawało mi się, że leżę tak już wieczność. Nie mogłam już wytrzymać napięcia, które we mnie narastało, by wreszcie to zaczęło działać. Wzięłam jeszcze 3 pastylki.
Obudziło mnie ostre światło. Próbowałam oswoić wzrok, a gdy mi się już to udało zobaczyłam, że nie jestem sama. Stał nade mną Adam. Zdziwiona podniosłam się na łóżku.
- Co ty tu robisz? - zapytałam lekko zaspana.
- Nie było cie w szkole. Zmartwiłem się, a twoi rodzice nawet nie wiedzieli, że cie nie było. - powiedział. Widać było w jego oczach troskę.
- Czekaj. Zaraz, zaraz. Przecież ja byłam dziś w szkolę. - byłam zupełnie zdezorientowana. - Co się stało?! - spanikowałam.
- Spokojnie Ronnie. - uspakajał mnie. - Zauważyłem na biurku te tabletki. - pokazał mi pudełeczko z moimi tabletkami. - Ile tego wzięłaś? - czekał na moją odpowiedź, ale jej nie uzyskał. - Pytam się ile tego wzięłaś!? - zdenerwował się.
- Chyba 6.. - powiedziałam ledwo dosłyszalnym głosem.
- Tak dla jasności. Mamy kolejny dzień spałaś ponad 20 godzin. A te tabletki są jak narkotyk, można się od nich uzależnić dociera to do ciebie? - nagle wstał i wyrzucił pudełeczko do kosza na śmieci. - Nie weźmiesz tego świństwa nigdy więcej.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jakie mogły być tego konsekwencje. Mogłam zasnąć i się już nigdy nie obudzić. Wiem, że tego chciałam, ale jednak pozostawić rodziców, przyjaciół. Teraz dochodziło do mnie to wszystko jaką byłam egoistką.
Nie chciała patrzeć na Adama, czułam się zażenowana. Co on o mnie teraz myślał? Na pewno straciłam dużo w jego oczach. Spuściłam wzrok na ręce. Cały czas siedziałam na łóżku. Ciągle byłam śpiąca. I nie wszystko do mnie dochodziło.
Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, że Adam podaje mi chusteczki. Wzięłam parę i wytarłam nos. Dalej jednak nie potrafiłam spojrzeć chłopakowi w oczy.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał.
- Nie chcę wziąć prysznic. - powiedziałam i chciałam się wygramolić z pod kołdry, ale mi nie wychodziło. Adam podał mi bluzę i pomógł mi ustać na zmęczonych nogach. Poczłapałam do łazienki i wzięłam zimny prysznic by się obudzić. Jak już wyszłam nałożyłam maść na opuchliznę pod sine oko.
- Powiedziałeś, że rodzice nie wiedzieli, że nie poszłam do szkoły. Wiesz dlaczego do mnie nie zaglądnęli? - zapytałam gdy siedzieliśmy w salonie przy kominku. Rodziców nie było w domu. Jakoś ich często teraz nie ma.
- Nic konkretnego nie powiedzieli. Tylko tyle, że rano jeszcze spałaś jak wychodzili. - odpowiedział po chwili namysłu.
- A później. Jak można nie wiedzieć, że czyjaś córka nie poszła do szkoły.. - zrobiło mi się przykro.
- Hej, może mają coś na głowie. Nie smuć się wszystko będzie dobrze. - jednak ja wiedziałam, że tak nie będzie. Adma nie wiedział pewniej rzeczy. Moi rodzice się rozwodzą. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Jeszcze chwile patrzyłam na chłopaka później skierowałam wzrok na ogień.
Ogień trzaskał wesoło w kominku. Przypomniały mi się ciepłe dni spędzone na wakacjach w rodzinnym gronie. Wśród kwiatów i słońca. Jego złocisto-żółty kolor nasyca oczy niezapomnianymi wspomnieniami. Ciepło bijące od kominka rozgrzewa tak silnie, aż oczy się iskrzą od łez.
Ale nie ja jednak ogarnęłam się. Ile można się użalać nad sobą. Zawsze tylko ja i ja. Czas było teraz zadbać o innych. O przyjaciół. Dawno nie widziałam się z Blaze. Co się u niej teraz działo?
- Co u Blaze? - przerwałam ciszę. Adam troszkę zdziwiony zabrał się za odpowiedź.
- Przygotowuje się do konkursu tanecznego. Jakiś poza szkolny. Na razie to eliminacje. - uśmiechnął się. - W przyszłym tygodniu mają się odbyć w miejskim teatrze. Czego pytasz?
- Chce wiedzieć co się teraz u niej dzieje. Dawno nie rozmawiałyśmy. A u ciebie? - zaskakiwały go moje pytania. Nie dziwie mu się.
Przebrałam się w dresy takie w których zazwyczaj chodzę po domu. Wzięłam z fotela koc i położyłam się na łóżku.
Dalej się wierciłam na tym łóżku. Gdy zamykałam powieki to zaraz je ponownie otwierałam i tak w kółko. Nie mam bladego pojęcia, ale przeszła mi taka myśl czy ktoś będzie za mną płakał gdy odejdę. Ostatnie wydarzenia w moim życiu przy stworzyły mi tyle trudu, tyle bólu. Nie wytrzymuję już fizycznie i psychicznie. Mam tak zwanego doła, lub co gorsza depresję.
Leżąc tak i myśląc nad swoim życiem, przypomniało mi się, że w torbę jest mały skarb. Wstałam tak gwałtownie, że aż mi się w głowię zakręciło. Chwyciłam torbę i wyrzuciłam z niej wszystko. Jak już cała zawartość leżała na podłodze zobaczyłam małe pudełeczko. Było pełne. Podeszłam do biurka na którym stała butelka z wodą. Wysypałam na dłoń jedną tabletkę. To była chwila. Na rękę nasypałam jeszcze 2. Wpatrując się tak w żółte pastylki modliłam się w duchu, by takie małe gówienko mi wrzeszczcie pomogło.
Połknęłam jedna po drugiej. Z powrotem położyłam się wygodnie na łóżku i czekałam na działanie tabletek.
Nie wiem zdawało mi się, że leżę tak już wieczność. Nie mogłam już wytrzymać napięcia, które we mnie narastało, by wreszcie to zaczęło działać. Wzięłam jeszcze 3 pastylki.
Obudziło mnie ostre światło. Próbowałam oswoić wzrok, a gdy mi się już to udało zobaczyłam, że nie jestem sama. Stał nade mną Adam. Zdziwiona podniosłam się na łóżku.
- Co ty tu robisz? - zapytałam lekko zaspana.
- Nie było cie w szkole. Zmartwiłem się, a twoi rodzice nawet nie wiedzieli, że cie nie było. - powiedział. Widać było w jego oczach troskę.
- Czekaj. Zaraz, zaraz. Przecież ja byłam dziś w szkolę. - byłam zupełnie zdezorientowana. - Co się stało?! - spanikowałam.
- Spokojnie Ronnie. - uspakajał mnie. - Zauważyłem na biurku te tabletki. - pokazał mi pudełeczko z moimi tabletkami. - Ile tego wzięłaś? - czekał na moją odpowiedź, ale jej nie uzyskał. - Pytam się ile tego wzięłaś!? - zdenerwował się.
- Chyba 6.. - powiedziałam ledwo dosłyszalnym głosem.
- Tak dla jasności. Mamy kolejny dzień spałaś ponad 20 godzin. A te tabletki są jak narkotyk, można się od nich uzależnić dociera to do ciebie? - nagle wstał i wyrzucił pudełeczko do kosza na śmieci. - Nie weźmiesz tego świństwa nigdy więcej.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jakie mogły być tego konsekwencje. Mogłam zasnąć i się już nigdy nie obudzić. Wiem, że tego chciałam, ale jednak pozostawić rodziców, przyjaciół. Teraz dochodziło do mnie to wszystko jaką byłam egoistką.
Nie chciała patrzeć na Adama, czułam się zażenowana. Co on o mnie teraz myślał? Na pewno straciłam dużo w jego oczach. Spuściłam wzrok na ręce. Cały czas siedziałam na łóżku. Ciągle byłam śpiąca. I nie wszystko do mnie dochodziło.
Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, że Adam podaje mi chusteczki. Wzięłam parę i wytarłam nos. Dalej jednak nie potrafiłam spojrzeć chłopakowi w oczy.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał.
- Nie chcę wziąć prysznic. - powiedziałam i chciałam się wygramolić z pod kołdry, ale mi nie wychodziło. Adam podał mi bluzę i pomógł mi ustać na zmęczonych nogach. Poczłapałam do łazienki i wzięłam zimny prysznic by się obudzić. Jak już wyszłam nałożyłam maść na opuchliznę pod sine oko.
- Powiedziałeś, że rodzice nie wiedzieli, że nie poszłam do szkoły. Wiesz dlaczego do mnie nie zaglądnęli? - zapytałam gdy siedzieliśmy w salonie przy kominku. Rodziców nie było w domu. Jakoś ich często teraz nie ma.
- Nic konkretnego nie powiedzieli. Tylko tyle, że rano jeszcze spałaś jak wychodzili. - odpowiedział po chwili namysłu.
- A później. Jak można nie wiedzieć, że czyjaś córka nie poszła do szkoły.. - zrobiło mi się przykro.
- Hej, może mają coś na głowie. Nie smuć się wszystko będzie dobrze. - jednak ja wiedziałam, że tak nie będzie. Adma nie wiedział pewniej rzeczy. Moi rodzice się rozwodzą. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Jeszcze chwile patrzyłam na chłopaka później skierowałam wzrok na ogień.
Ogień trzaskał wesoło w kominku. Przypomniały mi się ciepłe dni spędzone na wakacjach w rodzinnym gronie. Wśród kwiatów i słońca. Jego złocisto-żółty kolor nasyca oczy niezapomnianymi wspomnieniami. Ciepło bijące od kominka rozgrzewa tak silnie, aż oczy się iskrzą od łez.
Ale nie ja jednak ogarnęłam się. Ile można się użalać nad sobą. Zawsze tylko ja i ja. Czas było teraz zadbać o innych. O przyjaciół. Dawno nie widziałam się z Blaze. Co się u niej teraz działo?
- Co u Blaze? - przerwałam ciszę. Adam troszkę zdziwiony zabrał się za odpowiedź.
- Przygotowuje się do konkursu tanecznego. Jakiś poza szkolny. Na razie to eliminacje. - uśmiechnął się. - W przyszłym tygodniu mają się odbyć w miejskim teatrze. Czego pytasz?
- Chce wiedzieć co się teraz u niej dzieje. Dawno nie rozmawiałyśmy. A u ciebie? - zaskakiwały go moje pytania. Nie dziwie mu się.
CDN ..
Witam bardzo serdecznie ! :)
Mamy FERIE !
W związku z tym postaram się trochę nadrobić zaległości.
Udanych ferii, a tym co ich nie mają trzymajcie się już niedługo wy też będziecie je mieli !
Pozdrawiam :***
A.