sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 18

Rozdział 18

W domu nikogo nie zastałam. Nie miałam na nic sił, chciałam się tylko położyć spać. I spać, aż do usranej śmierci. Do końca mojego żywota.
Przebrałam się w dresy takie w których zazwyczaj chodzę po domu. Wzięłam z fotela koc i położyłam się na łóżku.
Dalej się wierciłam na tym łóżku. Gdy zamykałam powieki to zaraz je ponownie otwierałam i tak w kółko. Nie mam bladego pojęcia, ale przeszła mi taka myśl czy ktoś będzie za mną płakał gdy odejdę. Ostatnie wydarzenia w moim życiu przy stworzyły mi tyle trudu, tyle bólu. Nie wytrzymuję już fizycznie i psychicznie. Mam tak zwanego doła, lub co gorsza depresję.
Leżąc tak i myśląc nad swoim życiem, przypomniało mi się, że w torbę jest mały skarb. Wstałam tak gwałtownie, że aż mi się w głowię zakręciło. Chwyciłam torbę i wyrzuciłam z niej wszystko. Jak już cała zawartość leżała na podłodze zobaczyłam małe pudełeczko. Było pełne. Podeszłam do biurka na którym stała butelka z wodą. Wysypałam na dłoń jedną tabletkę. To była chwila. Na rękę nasypałam jeszcze 2. Wpatrując się tak w żółte pastylki modliłam się w duchu, by takie małe gówienko mi wrzeszczcie pomogło.
Połknęłam jedna po drugiej. Z powrotem położyłam się wygodnie na łóżku i czekałam na działanie tabletek.
Nie wiem zdawało mi się, że leżę tak już wieczność. Nie mogłam już wytrzymać napięcia, które we mnie narastało, by wreszcie to zaczęło działać. Wzięłam jeszcze 3 pastylki.

Obudziło mnie ostre światło. Próbowałam oswoić wzrok, a gdy mi się już to udało zobaczyłam, że nie jestem sama. Stał nade mną Adam. Zdziwiona podniosłam się na łóżku.
- Co ty tu robisz? - zapytałam lekko zaspana.
- Nie było cie w szkole. Zmartwiłem się, a twoi rodzice nawet nie wiedzieli, że cie nie było. - powiedział. Widać było w jego oczach troskę.
- Czekaj. Zaraz, zaraz. Przecież ja byłam dziś w szkolę. - byłam zupełnie zdezorientowana. - Co się stało?! - spanikowałam.
- Spokojnie Ronnie. - uspakajał mnie. - Zauważyłem na biurku te tabletki. - pokazał mi pudełeczko z moimi tabletkami. - Ile tego wzięłaś? - czekał na moją odpowiedź, ale jej nie uzyskał. - Pytam się ile tego wzięłaś!? - zdenerwował się.
- Chyba 6.. - powiedziałam ledwo dosłyszalnym głosem.
- Tak dla jasności. Mamy kolejny dzień spałaś ponad 20 godzin. A te tabletki są jak narkotyk, można się od nich uzależnić dociera to do ciebie? - nagle wstał i wyrzucił pudełeczko do kosza na śmieci. - Nie weźmiesz tego świństwa nigdy więcej.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jakie mogły być tego konsekwencje. Mogłam zasnąć i się już nigdy nie obudzić. Wiem, że tego chciałam, ale jednak pozostawić rodziców, przyjaciół. Teraz dochodziło do mnie to wszystko jaką byłam egoistką.
Nie chciała patrzeć na Adama, czułam się zażenowana. Co on o mnie teraz myślał? Na pewno straciłam dużo w jego oczach. Spuściłam wzrok na ręce. Cały czas siedziałam na łóżku. Ciągle byłam śpiąca. I nie wszystko do mnie dochodziło.
Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, że Adam podaje mi chusteczki. Wzięłam parę i wytarłam nos. Dalej jednak nie potrafiłam spojrzeć chłopakowi w oczy.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał.
- Nie chcę wziąć prysznic. - powiedziałam i chciałam się wygramolić z pod kołdry, ale mi nie wychodziło. Adam podał mi bluzę i pomógł mi ustać na zmęczonych nogach. Poczłapałam do łazienki i wzięłam zimny prysznic by się obudzić. Jak już wyszłam nałożyłam maść na opuchliznę pod sine oko.

- Powiedziałeś, że rodzice nie wiedzieli, że nie poszłam do szkoły. Wiesz dlaczego do mnie nie zaglądnęli? - zapytałam gdy siedzieliśmy w salonie przy kominku. Rodziców nie było w domu. Jakoś ich często teraz nie ma.
- Nic konkretnego nie powiedzieli. Tylko tyle, że rano jeszcze spałaś jak wychodzili. - odpowiedział po chwili namysłu.
- A później. Jak można nie wiedzieć, że czyjaś córka nie poszła do szkoły.. - zrobiło mi się przykro.
- Hej, może mają coś na głowie. Nie smuć się wszystko będzie dobrze. - jednak ja wiedziałam, że tak nie będzie. Adma nie wiedział pewniej rzeczy. Moi rodzice się rozwodzą. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Jeszcze chwile patrzyłam na chłopaka później skierowałam wzrok na ogień.
Ogień trzaskał wesoło w kominku. Przypomniały mi się ciepłe dni spędzone na wakacjach w rodzinnym gronie. Wśród kwiatów i słońca. Jego złocisto-żółty kolor nasyca oczy niezapomnianymi wspomnieniami. Ciepło bijące od kominka rozgrzewa tak silnie, aż oczy się iskrzą od łez.
Ale nie ja jednak ogarnęłam się. Ile można się użalać nad sobą. Zawsze tylko ja i ja. Czas było teraz zadbać o innych. O przyjaciół. Dawno nie widziałam się z Blaze. Co się u niej teraz działo?
- Co u Blaze? - przerwałam ciszę. Adam troszkę zdziwiony zabrał się za odpowiedź.
- Przygotowuje się do konkursu tanecznego. Jakiś poza szkolny. Na razie to eliminacje. - uśmiechnął się. - W przyszłym tygodniu mają się odbyć w miejskim teatrze. Czego pytasz?
- Chce wiedzieć co się teraz u niej dzieje. Dawno nie rozmawiałyśmy. A u ciebie? - zaskakiwały go moje pytania. Nie dziwie mu się.


CDN ..

Witam bardzo serdecznie ! :)
Mamy FERIE !
W związku z tym postaram się trochę nadrobić zaległości.
Udanych ferii, a tym co ich nie mają trzymajcie się już niedługo wy też będziecie je mieli !
Pozdrawiam :***
A.

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 17

Rozdział 17

Po cichu odsunęłam się od drzwi. W duchu powtarzałam sobie, że się przesłyszałam, że nadal śpię i jest to najgorszy koszmar jaki kiedykolwiek miałam. Wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku z myślą, że uda mi się zasnąć lecz grubo się myliłam.
Walałam się z jednego boku na drugi. Popatrzyłam się na zegarek, była 5:30. Nie było sensu leżeć dłużej w łóżku. Włożyłam na siebie dresy, koszulkę i bluzę. Chciałam wyjść, nie chciałam być dłużej w tym domu. Telefon zostawiłam na biurku by nikt mi nie przeszkadzał. Teraz tylko potrzebne do życia była mi mp3.
Było jeszcze ciemno. Drogę rozjaśniały tylko latarnie. Szłam tak w takt piosenki Eminema. Widziałam jak już niektórzy wychodzili do pracy. Wsiadali do aut i jechali przed siebie. Skręciłam w uliczkę prowadzącą do parku. Był niewielki z fontanną na samym środku. Szłam przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Głowę spuściłam i patrzyłam na nogi. Nie był to dobry pomysł, jeszcze muzyka która zagłuszała wszystko dookoła. Poczułam rękę na swoim ramieniu. Zadrżałam. Powoli odwróciłam się na pięcie. Stał przede mną starszy, zaniedbany pan. Powoli wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- Ma pani drobne? Na jedzenie, na chleb. - z ust jechało mu wódą.
- Nie przykro mi. - powoli zaczęłam się cofać. Ale tym razem nie wsadzałam z powrotem słuchawek. Chciałam teraz być w domu.
Przyśpieszyłam kroku, by już nie przytrafił mi się taki incydent.
Będąc już w domu poszłam na górę. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Ciepłe strumienie rozgrzały moje ciało i uspokoiło. Napięcie we mnie zeszło, co dało chwilowy spokój od wszystkich kłębiących się we mnie myśli.

Był dziś poniedziałek. Czas było wrócić do żywych. Czuje jakby minęły wieki od wydarzenia z Nathanem. Jednak nie dało się zapomnieć. Na twarzy ciągle widniał wielki siniec. Przed zejściem na śniadanie chciałam go zatuszować jak tylko się dało. Był mniej widoczny, ale jednak było go widać.
Zeszłam na śniadanie. W kuchni mama zmywała naczynia, a tata czytał poranną gazetę. Przywitali się ze mną jak gdyby nigdy nic. Nie powiedzą mi tak ważnej rzeczy. W środku aż się gotowałam. Myślą, że nic nie wiem. Jeśli oni sami nie zaczną to ja sama to zrobię. Jak nie teraz to później.
- Wezmę tylko jabłko, nie jestem głodna. - matka z ojcem popatrzyli na mnie pytająco. - Idę. Pa. - widziałam w ich oczach narastające zdziwienie. Nie miałam pojęcia dlaczego. To nie był pierwszy raz kiedy wychodziłam z domu bez śniadania. Może podejrzewali coś?
Na zewnątrz zrobiło się zimno. Ale znośnie. Dobrze, że ubrałam ciepły sweter i czapkę.
Nie chciałam się rzucać w oczy.
Lekcje ciągły się w nieskończoność. Nie spotkałam Nathana i to całe szczęście. Nie było go też na lekcjach, ale jakoś nie ubolewałam z tego powodu.
Jak przechadzałam się przez korytarz nie patrzyłam na ludzi, szłam patrząc się w podłogę. Dochodząc do swojej szafki po książki na swoją ostatnią lekcje zauważyłam Adama czekającego na mnie. Przystanęłam na chwilę popatrzyłam w jego stronę i tylko pokręciłam przecząco głowę. Zrobiłam w tył zwrot i wyszłam ze szkoły. Jednak nie poszłam do domu, poszłam do "sanktuarium".
Sanktuarium to miejsce gdzie wszyscy są równi. Nie ma podziału na klasy, szlachta i plebs to nie tu. Zazwyczaj przesiadują tam kujoni, którzy boją się wkroczyć w rzeczywisty świat. Można też spotkać sportowców z cheerleaderkami w dwuznacznych sytuacjach, a także ćpunów którzy ledwo trzymają się na nogach, ale i tak częstują wszystkich swoim towarem.
Przechodziłam między tymi wszystkimi ludźmi zastanawiając się czy mają podobne problemy do mnie.
Znalazłam wolne miejsce koło jednej dziewczyny. Miała spuszczoną głowę.
- Mogę? - zapytałam z grzeczności, bo może nie chce żadnego towarzystwa. Podniosła głowę i od niechcenia wzruszyła ramionami na potwierdzenie, że mogę. Wróciła do poprzedniej pozycji.
- Co tu robisz? Nigdy wcześniej cie tu nie widziałam. - nagle powiedziała dziewczyna, ale wciąż ze spuszczoną głową.
- Szukałam kryjówki. - popatrzyłam na nią. - I tu mnie nogi poniosły.
- Aha. - tylko tyle powiedziała. Miała podciągnięte rękawy tak, że moim oczom ukazały się ślady po cięciu.
- A ty co tu robisz? - byłam ciekawa jej historii.
- Ha, co ja tu robię? Dobre pytanie. Moja matka leży teraz pewnie pijana w naszym mieszkaniu w towarzystwie jakiegoś nowego fagasa. Nie chcę tam wracać, dlatego siedzę tu. Jest tu prawie jak w domu, można powiedzieć, że nawet lepiej. - uśmiechnęła się krzywo. - To tak w skrócie. Wielkim skrócie.
Nie spodziewałam się takiej osoby z takimi problemami w szkole. Że dyrekcja nic z tym nie robi. Choć może nawet o tym nie wiedzieć. Dziewczyna wydaje się być miłą osobą. Dobrze maskuje swoje uczucia.
Zaczęła coś szukać w kieszeni. Wyciągnęła paczkę papierosów.
- Chcesz? - częstowała mnie, a ja nie odmówiłam. Był to mój pierwszy kontakt z tego typu używką. Mimo tego dokładnie wiedziałam co mam robić. Zaciągnęłam się papierosem, czułam jak dym przechodzi w kierunku płuc. Zamknęłam oczy ciesząc się chwilą.
Od słowa do słowa poznałam lepiej tą dziewczynę. Miała na imię Danielle. Była jedynaczką, jej ojciec odszedł gdy miała 4 lata. Zapamiętała tylko jedną rzecz z nim związaną jak zabierał ją do cyrku. Powiedziała, że była wtedy najszczęśliwszą dziewczynką na świecie, a przynajmniej tak uważała.
Gdy usłyszała moją historię trochę mniej tragiczną od jej, ale i tak oczy jej "rosły".
- Pierdziele.. - tak to podsumowała. - Wiesz co jest najlepsze na bezsenność to. - wyciągnęła z kieszeni małe pudełeczko. - To lek na bezsenność. Masz tobie teraz bardziej się przyda niż mnie. - podała mi go a ja od razu schowałam do torby.
- Dzięki. - zadzwonił dzwonek. Skończyła się właśnie lekcja na, która chciałam iść. Wstałam, zobaczyłam, że Danielle nie idzie. - Nie idziesz?
- Nie ja tu jeszcze chwilkę zostanę. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci, fajnie, że cie poznałam. - obdarowałam ją promienistym uśmiechem i poszłam w stronę wyjścia.

CDN..
 Strój Ronnie rano.

Strój Ronnie do szkoły.



Mamy kolejny rozdział !
Starłam się i chyba jest dłuższy ;)
Miłego czytania :*
Pozdrawiam ! <3
A.

***
Dziś SYLWESTER ludziska ! :d
Normalnie szał ciał. ;p
Życzę wam w tą czarodziejską noc dużo zabawy, dużo picia. I dobrego rozpoczęcia roku 2014! 
Niech Nowy Rok pozbawiony będzie przykrości, 
a składa się z sukcesów i samych radości . :)


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 16

Rozdział 16

Woda była gorąca, wyciągała ze mnie resztki sił. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się w wodzie. Stanął mi przed oczami Nathan topiący mnie. Zachłysnęłam się wodą i od razu wynurzyła się z wody. Ciecz dostała mi się do płuc. Kaszlałam nie mogłam przestać. Nie miałam pojęcia dlaczego miałam ten obraz. Przeszedł mnie dreszcz.
Kąpiel miała być odprężająca, a wyszło z niej zupełnie coś innego. Była od pewnego momentu koszmarem z najgorszego snu. Wyskoczyłam jak oparzona z wody. Osłupiała stanęłam przed lustrem. Z włosów ciekła mi woda, a na skórze miałam krople wody. Nie wiem co się ze mną stało, ale od pojawienia się obrazu chłopaka zaczęłam się bać.
Owinęłam się ciepłym, miękkim ręcznikiem. Przysiadłam na skraju wanny. Oddychałam bardzo ciężko. Myśli kłębiły mi się w głowie, a co jeśli to była jakaś przepowiednia. Co jeśli tak się stanie. Nie chcę wprowadzać do swojego życia takich horrorów miała to być spokojna sielanka, która zawsze poradzi sobie ze swoimi problemami miłosnymi.
Gdy już oddech się unormował wstałam i podeszłam do suszarki po jakąś czystą pidżamę. Noce były teraz coraz to chłodniejsze, dlatego wzięłam czarne koronkowe majtki, czarną bokserkę, a na to wszystko pajacyk w czarno-białe paski. Ubrana skierowałam się do pokoju.
Popatrzyłam na zegarek stojący na szafce nocnej. Pokazywał 20. Nigdy nie chodziłam tak wcześnie spać, lecz po ostatnich przejściach coś mi się od życia należało. Dwie minuty później leżałam przykryta ciepłą kołdrą, a kwadrans spałam jak zabita.

Sen zaczął się bardzo niewinnie. Byłam w szkole. Stałam przy swojej szafce. Korytarze były zapełnione po brzegi. Taki dzień jak co dzień. Niby nic szczególnego, ale jednak w powietrzu coś wisiało. Na drugim końcu korytarza stał Nathan. Śmiał się na cały regulator, śmiech rozchodził się po całym korytarzu, wiedziałam, że śmieje się ze mnie. Zamknęłam z hukiem szafkę i zmierzałam w kierunku chłopaka. On ruszył na przeciw mnie. Spotkaliśmy się w połowie drogi. Nagle Nathan podniósł na mnie rękę i z całej siły uderzył mnie w twarz. Upadłam, ten jednak nie przestał być leżącego. Zaczął kopać mnie po brzuchu. Płakałam, prosiłam go by przestał, lecz ten z każdym kopnięciem kopał mocniej i mocniej. Ostatni moment zapamiętany to mocne kopnięcie w głowę, a później ciemność.

Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała oblana potem. Oddychałam bardzo ciężko, aż zaschło mi w gardle. Pozbierałam się i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie soku pomarańczowego i wróciłam się na górę.
Gdy wchodziłam na górę z pokoju rodziców dochodziły głosy. Odstawiłam szklankę na komodę i podeszłam do lekko uchylonych drzwi. Najwyraźniej rodzice się kłócili.
Z wymiany zdań wywnioskowałam, że chodzi im o ich małżeństwo, że nie ma ono już takiej samej wartości co kiedyś.
Nastała cisza. Przeszło mi przez głowę, że pewnie już skończyli, jednak się myliłam. Z ust ojca padły dwa kluczowa słowa - Chcę rozwodu - nogi się pode mną ugięły.

CDN ..

Ojej troszkę krótki rozdział wyszedł.
Myślałam, że będzie dłuższy .. :(
Przepraszam was. Mam pomysł jak to wszystko pisać lecz brakuje mi słów.
I może już troszkę chęci do pisania, ale się staram.
Teraz mamy trochę wolnego więc nadrobię rozdziałami.
Pozdrawiam :*
A.

+++++++++++++++++++++++++++++
 Z racji, że już jutro mamy Wigilię. Pragnę z całego serca życzyć wszystkim moim czytelnikom zdrowych, radosnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie. Dużo prezentów pod choinkę.
I już tak na zapas. Szczęśliwego Nowego Roku, by był lepszy niż ten który właśnie nam mija.
Nie pijcie dużo w sylwestra, nie leżcie gdzieś tam pod stołem :**
Jeszcze raz WSZYSTKIEGO DOBREGO ! :**** <3 

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 15

Rozdział 15

Obudziłam się w swoim pokoju. Głowa mi odpadała z bólu. Przetarłam oczy rękoma i spostrzegłam Adama siedzącego na wprost mojego łóżka. Spał. Obróciłam głowę w stronę okna, było jasno. Z tego co sobie przypominam to przed "wypadkiem" robiło się już ciemno. Łóżko zaskrzypiało i przypadkowo obudziło chłopaka. Migiem znalazł się przy mnie.
- Ronnie? Jak się czujesz. - wziął moją dłoń i lekko ucałował. Zrobiło mi się miło na sercu.
- Boli mnie głowa. - powiedziałam, aż sycząc z bólu.
- Trzymaj. - podał mi szklankę wody i tabletkę. - To powinno pomóc. - uśmiechnął się do mnie.
Połknęłam tabletkę i duszkiem wypiłam wodę. Oddałam Adamowi szklankę, którą położył na szafce nocnej. Przesunęłam się na łóżku tak by Adam mógł się położyć obok mnie. Zrozumiał aluzję i po chwili leżał obok mnie. Byliśmy przykryci kołdrą. Położyłam głowę na jego torsie, a on objął mnie ramieniem. Było mi bardzo wygodnie w jego ramionach. Czułam jak bije jego serce, które biło jak oszalałe. Wiedziałam dlaczego, lecz nie dopuszczałam tej myśli do siebie. Poczułam lekkiego całusa w głowę, wtedy jego serce się uspokoiło.
Zaczął głaskać mnie po głowię. I po chwili znów odleciałam.
Gdy po raz drugi się obudziłam w pokoju byłam sama. W końcu wyszłam z pod kołdry i poszłam do łazienki, by przemyć twarz. Będąc już przed umywalką spostrzegłam swoje odbicie w lustrze. Pod okiem miałam wielkiego sińca. Miałam już mokre oczy od samego widoku mnie bolało. Usłyszałam pukanie do drzwi. Automatycznie odwróciłam ku nim głowę. Ściszonym, ale słyszalnym głosem powiedziałam, że już wychodzę. Oblałam twarz zimną wodą, z suszarki wzięłam czystą bluzę i wyszłam.
Przed drzwiami stał nie kto inny jak Adam. Uśmiechnęłam się do niego, by pokazać mu, że nic mi nie jest.
- Chodź, pójdziemy coś zjeść. - wyszczerzył się i wziął mnie za rękę. Zeszliśmy na dół do kuchni.
Już na schodach czułam zapach naleśników. Myślałam, że przygotował je Adam, ale się grubo myliłam. Weszliśmy do kuchni i widok trzeźwego taty mnie powalił. Pomyślałam pewnie śpię. Nie obudziłam się jeszcze.
- Co tak stoisz siadaj. - powiedział tata do mnie. - My z Adamem się wszystkim zajmiemy. Mama wyszła do pracy.
"My z Adamem"? Nie chciało mi się wierzyć chłopak zdobył serce mojego taty. Widziałam jak się cieszą razem tata miał na sobie fartuszek wyglądał komicznie. Zwróciłam wzrok ku Adamowi ten też miał na sobie fartuch. Wziął mój, był na niego ciut przy krótki dlatego nie mógł się związać z tyłu. Na sam widok ich w kuchnia aż prychnęłam. Zakryłam dłonią usta. Chciało mi się śmiać. Na raz odwrócili się w moją stronę.
- Cieszę się, że się śmiejesz kochanie, ale poczekaj. Musisz spróbować naleśników ala Atom. - gdy usłyszałam nazwę ich naleśników zaczęłam się śmiać tak, że nie mogłam się powstrzymać. Połączyli swoje imiona A - od Adama i tom - czyli imię mojego ojca Tom. Widząc jak ja się śmieje sami zaczęli. Adam nalał mi soku i wrócił do robienia naleśników.
Ojciec z Adamem wygłupiali się. Tata uczył chłopaka jak odwracać naleśnika na patelni. Nie udawało mu się to i parę wylądowało w koszu.
- Patrz ja ci pokażę. - podeszłam do niego wzięłam od niego patelnie i za pierwszym razem udało mi się przewrócić placka.
- Jak to zrobiłaś?! Naucz mnie! - krzyczał śmiejąc się. Podałam mu patelnie i instruowałam go jak ma to robić. - To teraz mi się uda patrz! - patrzyłam na niego ze skupieniem i.. Udało mu się! - Widziałaś to! - cieszył się jak małe dziecko. Przybił piątkę z moim tatą, a mnie przytulił. - Dobra siadaj za chwilę podamy.
Usiadłam na tym samym krześle co przedtem. Jeszcze chwilę czekałam, nie wiedziałam co tam kombinowali. Kiedy już wszystko było na talerzu podali mi pod sam nos stertę naleśników z bitą śmietaną i owocami dla ozdoby. Przysiedli się i zaczęliśmy wszyscy pałaszować.
Muszę przyznać, że bardzo dobre wyszły im te naleśniki. Byłam tak głodna, że wzięłam dokładkę. Jak już wszyscy zjedli zebrałam naczynia i chciała je umyć, ale Adam zaproponował, że on to zrobi. Chwilę się spieraliśmy, ale w końcu doszliśmy do porozumienia. On zmywał a ja wycierałam i wsadzałam do szafki. Tata się ulotnił, powiedział, że idzie się zdrzemnąć.
Nadal nie opuszczał nas dobry humor. Zapomniałam już o wczorajszym incydencie i o tym co mam na twarzy. Teraz liczyła się chwila spędzona razem z Adamem i tatą.
- Dziękuję. - powiedziałam wkładając ostatni talerz do szafki.
- Spoko, zawszę mogę zmywać ci naczynia. - zaśmiał się.
- Wiesz, że nie o tym mówię. - popatrzyłam na niego. Stałam się bardzo poważna. - Mówię o tym, że dzięki tobie mój tato nie pił dziś. Spędziliśmy ze sobą chwilę, które na pewno nie zapomnę. I nie tylko za to. Dziękuję ci też za wczoraj. Poszedłeś ze mną do Nathana. Wiem, że cie poturbował bo widzę plaster na twoim łuku brwiowym. - dotknęłam delikatnie to miejsce. - I dłonie, kostki, na których widać ślady walki. -  wzięłam je i ucałowałam. Popatrzyłam w jego oczy. - Lecz chcę też przeprosić. Wiem, ze gdybym nie ja nic by takiego się nie wydarzyło. - przytuliłam go tak mocno jak tylko potrafiłam. - Przepraszam. - powtórzyłam.
- Nie przepraszaj, zrobiłem to co do mnie należało. - ścisnął mnie mocniej. Nie wiem, staliśmy chyba tak 5 minut, w ciszy. - Muszę już iść. Powiedziałem mamie, że dziś już wrócę. - uśmiechnął się.
- A za to też dziękuję. - powiedziałam. - Spędziłeś ze mną noc. Dzięki. - trudno. Powiedziałam sam do siebie, może pomyśli coś sobie. Dałam mu buziaka w policzek.
- A miałem ci coś powiedzieć, ślicznie wyglądasz jak śpisz. - puścił mi oko i poszedł w stronę drzwi. A ja strzeliłam buraka. Poszłam za nim do przedpokoju. Pożegnałam się i otworzyłam mu drzwi. Na odchodne powiedział, żebym pożegnała od niego tatę.

Poszłam na górę. Chciałam wziąć prysznic, ale zauważyłam, że u taty jest włączony telewizor. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Weszłam.
- Tato śpisz? - zapytałam zamykając drzwi.
- Co? Nie, nie chodź tu mój maluszku. - podniósł koc pod którym leżał. Wskoczyłam i od razu przytuliłam się najmocniej jak mogłam do taty. - Kocham cię, słoneczko moje. - pocałował mnie w czoło.
- Tato? Proszę przestań już pić, dobrze? - prosiłam błagalnym tonem.
- Przepraszam, nie chciałem byś się czuła źle z tego powodu. - w telewizorze leciał jakiś film akcji, wszystko tam wybuchało i paliło. - Fajny ten Adam. - powiedział nagle. Jak to usłyszałam uśmiechnęłam się.
- Fajny, fajny. - nie odrywałam wzroku od telewizora. - Dobra idę się myć. - Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.

Chciałam wziąć prysznic, ale zdecydowałam jednak, że poleżę w wannie i się trochę odprężę. Zapomnę o wszystkich zdarzeniach.
Odkręciłam kurek z gorącą wodą, zapaliłam parę zapachowych świeczek i zaczęłam się rozbierać.
Zaczęłam od spodenek z nimi poszło mi gładko, ale gdy chciałam ściągnąć bluzę, a później koszulkę z tym już było gorzej. Całe ciało mnie bolało. Jak już w końcu stałam w staniku i majtkach, zauważyłam siniaka na lewym ramieniu. Przebłyski wspomnień mówią mi, że właśnie na ten bok spadłam, więc nie ma co się dziwić.
Ściągnęłam resztę garderoby i weszłam do wanny.

CDN ..

Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału..
Ale cóż już długo czekaliście więc dodaje ;)
Komentujcie, hejtujcie po prostu zostawcie coś po sobie ;D
Trzymajcie się ciepło w te chłodne dni :*
Pozdrawiam.
A. <3

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 14

Rozdział 14

Adam był zaskoczony, dlatego to ja zaczęłam rozmowę.
- Cześć! - uśmiechnęłam się. - Wychodzisz gdzieś?
- Cześć. Tak wychodzę, po co przyszłaś? - odpowiedział po chwili.
- Yyy.. Przyniosłam ci książkę. - zaczęłam szperać w torbie.
- Tylko po to przyszłaś? - patrzył na mnie pytająco.
- W sumie to nie, ale jak wychodzisz to nie będę przeszkadzać. - podałam mu książkę i zaczęłam się wycofywać. - Cześć!
- Ej czekaj! - podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę. - Poczekaj, mogę odwołać spotkanie. Miałem już dawno z tobą pogadać, ale jakoś nie miałem odwagi. Poczekaj, proszę. - wyciągnął telefon i się oddalił. Słyszałam tylko jak przeprasza i, że innym razem się spotkają.
- Już. - uśmiechnął się. - Wolisz wejść, czy może się przejść.
- Może przejdźmy się. - powiedziałam i rozłożyłam parasol.
- Daj. - wziął ode mnie parasol i zaczęliśmy iść przed siebie.
Przez całą drogę do niego myślałam jak zacząć tą krępującą rozmowę, a teraz gdy już mam okazję z nim gadać nie wiem od czego zacząć. Przez głowę przechodziło mi sto myśli na raz. W głębi duszy chciałam by to on zaczął rozmowę. Ale nie, szliśmy w milczeniu. Po raz pierwszy była to niezręczna cisza. Coś się między nami zmieniło. Oddaliliśmy się od siebie tak, że nie czuliśmy się w swoim towarzystwie tak jak kiedyś.
Od czasu do czasu zerkałam na niego. Po jego twarzy można było wywnioskować, że intensywnie myśli. Podświadomość podpowiadała mi, że gryzie go to samo co mnie. Przeszliśmy już bardzo długą drogę, ale ani ja ani on nic nie mówiliśmy.
- Dobra! Koniec! - wykrzyczał, podał mi parasolkę z której wyszedł. Stał i mókł, co chciał mi przez to przekazać? - Ronnie, idziemy tak w ciszy. Nie mogę tak. Nie pasuje mi to. Oddaliliśmy się od siebie. Zaczęłaś spotykać się z Nathanem. I w tym cały problem. - przez cały czas krzyczał.
- Spokojnie. Chodź pod parasol. - prosiłam go. Jednak ten nie ruszył się z miejsca.
- Ronnie brakuje mi cie. Nie masz czasu ani dla mnie ani dla Blaze. Spotykasz się cały czas z tym palantem. Jesteś zaślepiona nim. - był bardzo pobudzony, jednak miał rację. - Nie dostrzegasz już nic prócz jego. Nie chcę żebyś obudziła się z tego pięknego snu, bo widzę, że jesteś z nim szczęśliwa. Ale boje się, że jednak kiedyś to nastąpi i nie będziesz już miała nas. Może myślisz, że jestem zazdrosny, ale NIE! Nie jestem, po prostu jesteś bliska mojemu sercu.
- Przepraszam. - powiedziałam lekko dosłyszalnym głosem, spuściłam głowę. Adam podszedł do mnie i wziął mnie pod brodę. Patrzyliśmy się prosto w oczy. Jego niebieskie były lekko zaszklone. Było widać, że na prawdę się martwi. Z moich na ten widok zaczęły po policzkach płynąć łzy. Adam mocno mnie przytulił i na dobre się rozpłakałam.
Skończyło się na tym, że chłopak odprowadził mnie do domu. Zaprosiłam go na gorącą czekoladę, a ten przyjął moje zaproszenie.
Adam chyba nie był u mnie jeszcze nigdy. Na pewno nie miał okazji poznać mojego ojca. Gdy byliśmy w przedpokoju rozłożyłam parasolkę, by się wysuszyła. Później skierowaliśmy się do kuchni. Teraz wyglądało to inaczej, nie było momentu żeby nam się buzie zamykały. Albo on albo ja nadawaliśmy jak najęci. Śmialiśmy się, cieszyliśmy się chwilą.
Gorąca czekolada była gotowa, nalałam nam do kubków i poszliśmy do salonu. Tam czekało mnie zaskoczenie.
Na kanapie leżał cały zalany tata. Na stoliku leżała przewrócona szklanka i wódka prawie skończona. Popatrzyłam na Adama, poczułam się zażenowana. Odłożyłam szybko kubek i podbiegłam do taty.
Klepałam go po twarzy by go obudzić, ale nic to nie dało. Zaczęłam go mocniej szturchać i zaraz się ocknął. Waliło od niego alkoholem, inaczej nie dało się tego opisać. Ojciec zachował się jak małe dziecko. Specjalnie mnie wysłał do Adama, by zatopić smutki w alkoholu.
Popatrzyłam na Adama przepraszającym wzrokiem. Ten bez zastanowienia podszedł do mnie i pomógł mi ogarnąć ojca.
- Curuś ja cie przepraszam. - wybełkotał. Nic nie odpowiedziałam. Wzięłam i podniosłam go na równe nogi, trochę się chwiał, ale Adam podszedł do niego z drugiej strony.
- Zanieśmy go do sypialni. - powiedziałam do chłopaka. Chłopak skinął tylko głową na potwierdzenie. Bardzo sprawie nam to poszło. Ojca położyłam w jego łóżku i okryłam kocem.
Zeszliśmy z Adamem z powrotem do salonu. Panowała cisza, popijaliśmy tylko gorącą czekoladę. Adam próbował nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, ale ja unikałam go jak ognia. Czułam się zażenowana całą tą sytuacją.
Dopiłam do końca czekoladę i odłożyłam kubek na stolik. Byłam gotowa, by spojrzeć w oczy chłopakowi. Gdy zwróciłam ku niemu wzrok ten patrzył na mnie. Oczy napłynęły mi łzami. Adam wskazał tylko gestem, bym się do niego przytuliła. Po sekundzie tkwiłam w jego objęciach.
- Nie daje już rady. - nie płakałam, byłam psychicznie wykończona. Myślałam, że tata zniesie to lepiej, lecz się myliłam. Nad uchem słyszałam tylko jak Chłopak szepcze mi, że wszystko będzie dobrze, że mam jego. Miałam zamiar porozmawiać z ojcem jak już wytrzeźwieje. Musi się ogarnąć! W głowie kłębiło mi się wiele myśli. Skupiłam się tylko na jednej. To Adam był ze mną, a nie mój chłopak na którym myślałam, że mogę polegać.
Wyskoczyłam z ramion chłopaka i rzuciłam się w stronę telefonu. Wybrałam już znany mi na pamięć numer Nathana. Nie odbierał, ale ja się nie poddawałam. Dzwoniłam do skutku. Za trzecim bądź czwartym razem ktoś odebrał telefon.
- Halo? - był to kobiecy głos. Popatrzyłam na wyświetlacz. Myślałam, że się może pomyliłam, ale nie na zdjęciu widniała twarz Nathana.
- Chcę rozmawiać z Nathanem. - powiedziałam szybko i stanowczo.
- Bierze akurat prysznic. Przekazać coś? - słyszałam po głosie, że sobie kpi. Nie miałam wyjścia, musiałam zakończyć tą rozmowę.
- Nie, dziękuję. - nacisnęłam czerwony przycisk.
Popatrzyłam na Adama. Wygodnie siedział na kanapie, lecz gdy popatrzyłam na niego od razu stanął na równe nogi.
- Mam prośbę. - skinął tylko głową, na znak, że zrobi dla mnie wszystko.

Po chwili byliśmy w drodze do domu Nathana. Mimo tego co Adam myśli o Nathanie poszedł ze mną. Powiedziałam chłopakowi, że mam złe przeczucia i chciałabym żeby był ze mną. Ten jako dobry przyjaciel powiedział ZAWSZE. To słowo dało mi poczucie, że zawsze mogę na niego liczyć. W nocy o północy dzwonić, a on zawsze przy mnie będzie.
Nathan nie mieszkał daleko. Kilka przecznic dalej ode mnie. Kiedy znajdowaliśmy się pod domem chłopaka, serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Wzięłam dłoń Adama by mieć poczucie bezpieczeństwa. Czuł moje zdenerwowanie dlatego ścisnął lekko dłoń. Obdarowała go uśmiechem i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła nam z uśmiechem starsza kobieta. Nie wysoka, szatynka. Pomyślałam, że jest to pewnie mama Nathana.
- Dzień dobry. - wymusiłam u siebie uśmiech. - Czy zastałam Nathana?
- Pewnie tak, jest u niego koleżanka, ale myślę, że możecie wejść. - nie schodził jej z twarzy uśmiech. Otworzyła szerzej drzwi, tym samym dała nam znak, że możemy wejść.
- Poczekam tutaj dobra? - powiedział tylko do mnie Adam. Skinęłam głową. Szatynka pokazała mi tylko którędy mam iść i poszłam za jej wskazówkami. Szłam wąskimi schodami na górę. Na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia, z dawnych lat i te teraźniejsze. Doszłam na sam koniec korytarza i zobaczyłam na drzwiach napis nie wchodzić!
Może zachowałam się niewłaściwie, ale nie pukałam tylko po prostu weszłam. Jeszcze na schodach słyszałam, że ktoś tu się dobrze bawi. I się nie myliłam. Gdy weszłam zobaczyłam Nathana z Ashley. Nathan stał bez koszulki, a na łóżku leżała Ashley. Na szczęście lub nieszczęście była ubrana. Gdy Nathan zobaczył mnie w progu osłupiał.
Sytuacja była jednoznaczna. Nie czekając na wyjaśniane ruszyłam biegiem w stronę wyjścia. Zdezorientowany Adam ruszył za mną, a zaraz za nim Nathan z gołym torsem. Szłam szybkim krokiem. Za sobą słyszałam jak Nathan krzyczy żebym się zatrzymała i żeby Adam go puścił. Zaraz po tem poczułam mocne szarpnięcie w tył. Nathan chwycił mój nadgarstek tak, że nie dopływała do dłoni krew.
- Puszczaj to boli! - krzyczałam i biłam go wolną ręką. Nie ruszały go moje ciosy. Wrzeszczałam, krzyczałam mu w twarz. Jego to nic nie ruszało.
- Uspokój się! - złapał moją drugą rękę. W tym momencie byłam bezbronna. Nie wiedziałam gdzie jest Adam. Próbowałam zobaczyć coś za Nathanem lecz ten był za wysoki. - Wytłumaczę ci wszystko!
- Tu nic nie trzeba tłumaczyć. Wróciłeś do byłej! Tylko mogłeś mi powiedzieć w mniej bolesny sposób! - znów zaczął padać deszcz.
- Kurwa! Czy ty musisz wszystko komplikować?! Z Ashley mnie nic nie łączy! To prawda próbuje mnie uwodzić, raz wylądowaliśmy w łóżku, ale to nic nie znaczy! - gdy usłyszałam, że się z nią przespał zamurowało mnie. Patrzyłam na niego jak na idiotę, skończonego palanta.
- Tylko się z nią przespałeś?! Super pocieszenie, dzięki od razu mi lepiej. Teraz mnie puść. - rozkazałam. - Jesteś skończonym dupkiem! Nie wiem co w tobie widziałam. Myślisz, że możesz mieć każdą dziewczynę. Byłam taka głupia, że się z tobą umówiłam.
- Chyba nie myślisz, że z tobą skończyłem?! Hahah - zaśmiał mi się w twarz. - Grubo się mylisz! - do tej pory nie puścił moich rąk, dłonie zrobiły się sine. Prawie ich nie czułam.
- Puszczaj mnie i to natychmiast! - ten dalej się śmiał. Splunęłam mu prosto w twarz, od razu spoważniał. Popatrzył tylko na mnie i się zamachnął. Uderzył mnie z całej siły w twarz, aż upadłam. Do Nathana doszło to co właśnie zrobił i wziął nogi za pas. Gdy leżałam widziałam czyjeś biegnące nogi w moją stronę. Zaraz potem jak ktoś mnie podnosi z zimnej ziemi.
Przez uderzenie w twarz miałam lekko zamazany świat, lecz dostrzegłam tą charakterystyczną twarz. Był to Adam. Wtuliłam się w niego i odleciałam.

CDN ..

Mamy następny rozdział ;)
Przepraszam, że was tak zaniedbałam, ale niestety rozdziały będą jakoś tak dodawane.
Dziś dowiedziałam się czegoś nowego o moim opowiadaniu.
Mianowicie, że strasznie skaczę.
Co chwilę zmieniam wątek.
Jeśli też macie takie poczucie to was strasznie przepraszam!
Spróbuję to jakoś zmienić.
A teraz lecę TRZYMAJCIE SIĘ CIEPŁO!
Pozdrawiam! :**
A.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 13


Rozdział 13

Mama jeszcze przez dłuższą chwilę nie mogła powiedzieć co się stało. Kiedy już się ogarnęła powiedziała tylko, że powiedziała ojcu o wszystkim i wyszedł po czym dalej zaczęła ryczeć. Usiadłam koło niej i ją przytuliłam. W oczach miałam łzy, ale nie płakałam. Wiedziałam, że tak będzie prędzej czy później.
Na schodach siedziałyśmy bardzo długo. Taty nie było. Powiedziałam mamie żeby się przespała ja na niego poczekam. Poszłam z nią na górę i położyłam ją w łóżku. Ja natomiast poszłam do kuchni by zrobić sobie kawę, bo czekała mnie bardzo długa noc.
Była chyba 3 w nocy, kiedy usłyszałam jak frontowe drzwi się otwierają. W szybkim tempie znalazłam się przy drzwiami. Był to pijany ojciec.
- Tato! - podbiegłam do niego. Ledwo trzymał się na nogach.
- Cześć córuś. - wybełkotał.
- Chodź zaniosę cie do łóżka. - skierowałam się w stronę schodów.
- Tylko nie do matki! - rozkazał. Było od niego czuć wódą. Zaniosłam go do swojego pokoju i ułożyłam w łóżku. Ściągnęłam buty i kurtkę którą położyłam na krześle. Zabrałam tylko poduszkę i koc i poszłam spać na kanapę do salonu.
Długo nie mogłam zasnąć. Rozmyślałam o tym co teraz będzie. Tato o wszystkim już wiedział. Czy nas zostawi, czy wezmą rozwód, a może wybaczy mamie i zostanie? Trzymałam się tej ostatniej myśli i z nią powoli zasnęłam.

Obudziło mnie krzątanie się kogoś po kuchni. Przetarłam oczy i skierowałam się w tamtym kierunku. Była to mama, już ubrana i wymalowana do pracy.
- Mamo? - zapytałam zaspanym głosem.
- Jezu! Ale mnie wystraszyłaś! Czego ty nie śpisz? - zapytała trzymając rękę na sercu, jakby zaraz miała dostać zawał.
- Obudziłaś mnie. Spałam na kanapie. - pokazałam palcem w kierunku salonu. - Tata śpi u mnie na łóżku, nie chciał cie budzić - skłamałam.
- Ah tak.. - spuściła głowę, ale po chwili ją podniosła i się uśmiechnęła. - Dobrze, że dziś sobota. Później się położysz i wyśpisz.
- Mhm.. Tak jasne. - usiadłam na kuchennym krześle i położyłam głowę na blacie.
- Kochanie idę do pracy. Dziś trochę w niej posiedzę, więc się nie martwcie. - uśmiechnęła się i wyszła. Po chwili słyszałam jak mama zapala auto i się powili oddala.
Pomyślałam o tym żeby ojcu przygotować aspirynę na ból głowy, więc zaczęłam szperać po szafkach kuchennych. Gdy je znalazłam wzięłam jedną i napełniłam szklankę wodą. Skierowałam się do pokoju tata spał jak zabity. Ręka zwisała mu z łóżka, tak jak mi w dzieciństwie z opowiadań mamy. W dzieciństwie zawsze miałam uchylone drzwi do pokoju bo bałam się potworów z szafy. I gdy mama przechodziła koło pokoju widziała jak słodko śpię z wiszącą ręką.
Postawiłam szklankę i aspirynę na szafce nocnej. Okryłam tatę jeszcze kołdrą, bo był odkryty i wyszłam.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić dlatego zabrałam się za porządki. Pozmywałam wszystkie naczynia, umyłam blaty i powycierałam kurze. Nie chciałam robić zbyt wiele hałasu, więc robiłam najcichsze czynności jakie się dało. Gdy zamiatałam w kuchni podśpiewywałam sobie napisaną przeze mnie piosenkę.
Tak byłam zaangażowana w śpiewanie, że ledwie zauważyłam, że telefon dzwoni. Na wyświetlaczu ukazało się zdjęcie Nathana. Szybko więc odebrała.
- Hej kochanie! - odezwał się głos po przeciwnej stronie.
- Hej! - odpowiedziałam z radością.
- Co ty na to by dziś wyskoczyć gdzieś? - zapytał
- Strasznie cie przepraszam, ale nie dam rady. Nie jest u mnie za dobrze rodzice się pokłócili. - nie słyszałam żadnego odzewu, więc spojrzałam na wyświetlacz z myślą, że coś nas rozłączyło, ale nie połączenie trwało nadal. - Jesteś?
- Tak, przepraszam. Mam przyjechać? - zapytał z troską, lecz dało się wyczuć odrobinkę niechęci.
- Nie, nie trzeba dam sobie radę. - odpowiedziałam. Ale w głębi serca chciałam by był teraz przy mnie.
- To ok. Muszę kończyć. Pa, kocham Cię. - i się rozłączył. Nic nawet nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Moja myśl podsumowująca tą rozmowę AHA. Tylko tyle.
Nie przejmując się tym wróciłam do porządków. Tak jak poprzednim razem podśpiewywałam sobie przy tym. Mimo problemu w domu miałam dobry humor. Zaczęłam tańczyć z miotłą jak z partnerem.
Tańczyłam tak chyba z 15 minut. Tak się wczułam, że aż zamknęłam oczy i się kręciłam. Gdy je otworzyłam w drzwiach stał tata.
- Tato! Długo tak stoisz? - zarumieniłam się.
- Jakieś 10 minut. - uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Na szafce zostawiłam ci aspirynę. - powiedziałam odkładając na miejsce miotłę.
- Tak wiem dziękuję. - podszedł i pocałował mnie w czoło.
- Zrobić ci śniadanie? Ja w sumie nic nie jadłam to może zrobię nam naleśniki z syropem klonowym? - gdy to mówiłam lałam ojcu do kubka gorącą kawę.
- Może zrobimy to razem? - wstał i skierował się do lodówki. Zaczął wyjmować jajka i mleko.
- Pewnie! - ucieszyłam się, dawno nie spędziłam z tatą czasu. Puściliśmy na full radio i zabraliśmy się do pracy.
Spędziłam przy głupim gotowaniu najlepsze chwile. Śmialiśmy się, tańczyliśmy, śpiewaliśmy i brudziliśmy się mąką jak małe dzieci.
- Uff ale się zmęczyłem. - powiedział nagle tata siadając na krześle.
- To odpocznij ja dokończę. - uśmiechnęłam się do niego. Po chwili już naleśniki były gotowe. Nałożyłam nam na talerze i oblałam je syropem.
Nie pytałam o to co wczoraj zaszło on też nie zaczynał tej rozmowy.
- Jak tam z Nathanem? - zapytał przerywając ciszę.
- Dobrze. Dziś się trochę dziwnie zachował, ale to nic. - odpowiedziałam między kęsami.
- A przyjaciele, Blaze? Już dawno jej u nas nie było. Pokłóciłyście się? - czułam się jak na przesłuchaniu, ale wiem, że się o mnie martwił.
- Niee wszystko w porządku. Ma dużo pracy przygotowuje się do występu. Będzie tańczyć w teatrze, bierze udział w konkursie. - odpowiedziałam bez namysłu, jednak było widać po mnie, że jest coś nie tak.
- Oj chyba nie mówisz mi całej prawdy. - Wziął mnie pod brodę i musiałam mu patrzeć prosto w oczy.
- No bo jest Adam. To mój przyjaciel, ale gdy zaczęłam się spotykać z Nathanem nasze relacje się zepsuły. Brakuje mi go. Co mam zrobić? - gdy o tym myślałam chciało mi się płakać. Bolało to strasznie.
- Porozmawiaj z nim. To jest najlepszy sposób. Dowiesz się co mu leży na sercu. - uśmiechnął się czym podniósł mnie na duchu.
- Dziękuję, na pewno tak zrobię. - ucałowałam go w policzek.
- No to idź teraz. Szkoda czasu! Mną się nie martw ogarnę trochę kuchnie po naszej zabawie. - I zaczął wstawać, zabrał swój i mój talerz i wsadził go to umywalki. - Na co czekasz! Zbieraj się! - puścił do mnie oko i podwinął rękawy po czym zabrał się za mycie naczyń.
- Tylko wezmę prysznic. - pobiegłam na górę i szybko się umyłam. Wysuszyłam włosy i pomalowałam się. Za oknem była paskudna pogoda, padał deszcz. Otworzyłam okno by zobaczyć czy jest ciepło czy zimno, ale było w sam raz by ubrać sweter, a nie kurtkę. z szafy wyciągnęłam czarną koszulkę i spodnie. Do tego buty na niskim obcasie.
Zbiegłam do kuchni powiedzieć tacie, że już wychodzę. Dodał, że ślicznie wyglądam, po drodze wzięłam jeszcze torbę do której wsadziłam książkę, a do uszu wsadziłam mp4. Gdy otworzyłam drzwi okazało się, że pada mocniej niż przed chwilą, wzięłam więc parasolkę i byłam gotowa.
Idąc przez opuszczone ulice w słuchawkach leciała nowa piosenka Rihanny What Now. Dojście do Adama zajęło mi tylko chwilkę.
Byłam już pod jego drzwiami i chciałam zadzwonić gdy ten otworzył drzwi ubrany by gdzieś wyjść.

CDN ..

Strój Ronnie.


Cześć wszystkim !
Mamy kolejny rozdział. Trochę mi zajęło dodanie go za co was przepraszam!
Starałam się napisać go jak najlepiej.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Miłego czytania !
Pozdrawiam ! :**
A.

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 12

Rozdział 12

Jechaliśmy przez chwilkę. Ciągle miałam zasłonięte oczy. Zatrzymaliśmy się Nathan poprosił bym jeszcze nie zdejmowała chusty. Otworzył mi drzwi i dobiegł mnie szum. Dochodziły do mnie głosy innych ludzi. Rozpoznać było ekscytację, same pozytywne wrażenia.
Nathan podszedł do mnie od tyłu i delikatnie ściągnął chustę. Moim oczom ukazała się wielka galeria. Wisiało bardzo dużo plakatów z nazwiskiem Elliott Erwitt. Był to fotograf znany z czarno-białych zdjęć. Erwitt spogląda na wszystko, co nas otacza ze szczególną inteligencją, uwagą, wrażliwością, a przede wszystkim, z humorem. Jak nikt inny potrafi uchwycić intensywną kobiecość, małe gesty, ulotne momenty, zobaczyć ciekawą historię w pozornie zwyczajnej sytuacji. Za to tak na prawdę go ubóstwiam.
Z niedowierzaniem patrzyłam na Nathana to na galerię. Bilety kosztowały pewnie krocie. I z pewnością było je trudno zdobyć.
- Jest to najlepsze rzecz jaka mnie spotkała w całym moim życiu! - powiedziałam prawie krzycząc.
- Bardzo mnie to cieszy. - uśmiechnął się. Wziął mnie za rękę i weszliśmy do środka.
Wnętrze galerii było przyciemnione a z sufitu były spuszczone podświetlone fotografie. Byłam tak szczęśliwa jak nigdy. Przechodziłam od jednego zdjęcia do drugiego.
- Podoba się? Bo wiesz oszczędzaj siły bo to nie koniec dzisiejszych niespodzianek. - powiedział patrząc mi się w oczy.
- Teraz dałeś mi takiego kopa, że wszędzie za tobą pójdę. - zaśmiałam się.
Przeszliśmy przez całą galerię. Od czasu do czasu coś mówiliśmy do siebie lecz głównie skupialiśmy się na zdjęciach. Gdy wyszliśmy nie poszliśmy w stronę samochodu, lecz w zupełnie innym kierunku.

Rozmawialiśmy głównie o pierdołach. Szliśmy piękną uliczką trzymając się za ręce. Było bardzo romantycznie. Nie spodziewałabym się nigdy że z Nathana jest taki romantyk.
Doszliśmy do małej knajpki. Było w niej bardzo przytulnie, prawie każdy stolik był zajęty przez jakąś parę. Podeszliśmy do kelnera, a ten wskazał nam stolik. Był on umiejscowiony na uboczu, ładnie ozdobiony, a na środku dwie świece.
Kelner podał nam karty, po czym schowałam w niej nos.
- Na co masz ochotę? Może zaczniemy od deseru? - zapytał chłopak.
- Hmm zjem wszystko. Ty coś zamów, może akurat trafisz w mój gust. - powiedziałam z uśmiechem.
- No dobrze. - podniósł rękę do góry by przywołać kelnera. Po chwili ten przyszedł. Nathan wskazał coś w swojej karcie, a kelner to zanotował.
- Cieszę się, że zgodziłaś się na randkę. Mam nadzieje, że nie żałujesz. - patrzył mi w oczy. Czułam jakby mnie przeszywał, tym swoim zniewalająco pięknym uśmiechem.
- O dziwo nie. Naprawdę miło spędzam czas. - uśmiechnęłam się i pochyliłam ku niemu. Dałam mu buziaka w policzek. - Dziękuję.
Ten się tylko uśmiechną. Kelner przyniósł nam zamówienia. Gdy zobaczyłam na swoim talerzu makaron z serem wybuchnęłam śmiechem.
- Coś nie tak? - zapytał też się śmiejąc.
- Trafiłeś w mój gust. Akurat miałam smak na makaron. - zjadłam bardzo szybko, szybciej niż Nathan. Nie powinnam się śpieszyć, bo była to randka trzeba było zrobić jak najlepsze wrażenie, ale ja chciałam pozostać sobą.
- I to w tobie lubię. - powiedział. - Jesteś sobą. - mimowolnie zarumieniłam się. - Jesteś brudna w kąciku, chodź tu. - wziął serwetkę i mnie wytarł. Wtedy strzeliłam jeszcze większego buraka. Przeprosiłam chłopaka i poszłam do toalety.
Zmoczyłam lekko dłonie i przetarłam kark. Zdumiewające, że tak dobrze bawię się z Nathanem. Teraz już wiem, że pozory mylą. Napisałam sms'a do Blaze, że randka jest świetna. Po kilku sekundach dostałam odpowiedź "JUTRO MI OPOWIESZ!"
Gdy wróciłam na stole stały dwie szarlotki. Wybrał wszystkie podstawowe amerykańskie potrawy. Ale i tak było to miłe. Podczas jedzenia rozmawialiśmy to o nim to o mnie. Dowiedziałam się, że ojciec strasznie naciska go w wielu sprawach. Kosz, college, a nawet z Ashley by do niej wrócił.
Jak zjedliśmy podziękowaliśmy i wyszliśmy. Zrobiło się zimno i Nathan okrył mnie swoją marynarką. Pochodziliśmy jeszcze po parku, było bardzo miło. Czasami milczeliśmy i to nam nie przeszkadzało.
Było już bardzo późno, gdy odwiózł mnie do domu. Odprowadził mnie pod same drzwi. W domu nie świeciło się żadne światło. Rodzice musieli już spać.
- Świetnie się bawiłam. - powiedziałam już przy pożegnaniu.
- Ja też. Dziękuję, że się zgodziłaś. - przytulił mnie i ucałował w czoło. Odwrócił się na pięcie. Był już koło furtki gdy ja podbiegłam do niego i go pocałowałam. Pocałunek był słodki i namiętny. Po raz pierwszy czułam tak dużo motyli w brzuchu.
- Zapomniałeś o czymś. - uśmiechnęłam się. Ściągnęłam z swoich ramion jego marynarkę i mu podałam. - Dziękuję. - pocałowałam go jeszcze raz, ale tym razem pocałunek był w formie buziaka.
Weszłam po cichu do domu. Gdy ściągałam buty by nie hałasować w salonie zapaliła się lampka. Była to mama.
- Ale mnie przestraszyłaś! - powiedziałam.
- Jak się bawiłaś? - podeszła do mnie.
- To była chyba najlepsza pierwsza randka. Opowiem ci jutro, teraz padam na twarz. - przytuliłam się i poszłam na górę.
Następnego dnia opowiedziałam rodzicom wszystko co się działo. Pamiętałam wszystkie szczegóły.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ.

Mój związek z Nathanem kwitł. Każdego dnia dowiadywałam się o nim czegoś nowego. Spędziliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Poznałam jego mamę, jest to cudowna kobieta, która wspiera swojego syna na każdym kroku. Widać po niej, że jest dumna z niego.
W szkole siedział z nami na lunchu. Blaze to nie przeszkadzało, lecz Adam zachowywał się dziwnie. Gdy Nathan ze mną przychodził mówił, że musi coś załatwić i znikał. Pytałam wiele razy Blaze czy nie wie o co chodzi, ale zawsze odpowiadała przecząco. A Adam jak to Adam nie chciał powiedzieć.
W piątkowy wieczór byłam na kolejnej już randce z Nathanem i jak zawsze świetnie się bawiliśmy. Zawsze odwoził mnie do domu i odprowadzał pod same drzwi. Rodzice już często spali, a mama już na mnie nie czekała.
Zapaliłam w przedpokoju światło. Przestraszyłam się, bo mama siedziała na schodach głowę miała schowaną w dłoniach. Wyglądała jak zjawa. Widać było, że jest zapłakana. Szybko podbiegłam do niej.
- Mamo co się stało. Coś z tatą? - krzyczałam do niej, a ona tylko kręciła głową jakby nie mogła uwierzyć.
- Po.. Po.. - nie mogła nic powiedzieć. Serce zaczęło mi być szybciej. Spodziewałam się najgorszego.

CDN ..

Mamy kolejny rozdział :)
Mam mieszane uczucia co do niego.
W sumie mogłam wymyślić lepszą randkę, lecz ta mi się podoba.
Można powiedzieć, że na taką właśnie chciałabym iść.
Cieszę się, że mój blog miał już ponad 500 wyświetleń.
Nawet nie wiecie jak to człowieka buduje.
DZIĘKI WIELKIE!
Pozdrawiam :**
A.